Marianin z Charkowa: wśród ludzi dzieje się cud
Marek Krzysztofiak SJ – Watykan
Jak zaznaczył o. Bieliczew, miasto codziennie jest ostrzeliwane. Zostali w nim głównie ci, którzy walczą, pracują oraz wolontariusze pomagający chorym i starszym, którzy nie mogli uciec. Ludzie są bardzo zmęczeni ukrywaniem się w schronach. „Wczoraj był pierwszy ciepły dzień od dłuższego czasu, więc wiele osób poszło na spacer. Niestety, trafili pod ostrzał… Sporo cywilów zginęło, także dzieci, są ranni” – przekazał zakonnik.
Co jest teraz szczególnie ważne, wśród ludzi dokonuje się jednak „cud solidarności”. Codziennie zdarzają się historie, świadczące o niezwykłym otwarciu na siebie nawzajem. Wielu pozostawiło swoje sprawy i pomaga potrzebującym. „Wczoraj zjawił się nieznajomy mężczyzna, który nie był katolikiem, i zaoferował nam mąkę na chleb, nie chcąc nic w zamian. Przyszli też inni, przynieśli jedzenie, żebyśmy mogli je rozdać. To wzrusza, naprawdę to wielki cud, którego dokonuje Bóg na naszych oczach”. Często zdarza się, jak przekonuje o. Bieliczew, że wyczuwane jest silne działanie Opatrzności. „To sytuacje, gdzie widzimy, że nie ma w tym naszych zasług. Bóg kieruje nami, gdzie musimy się udać i komu pomóc i pojawiają się środki” – mówi o. Mikołaj. „Każdy robi to, co może. Jedni walczą, ktoś dostarcza pomoc medyczną, ktoś wypieka chleb. Inni pomagają chorym, ewakuują ich. Poszukują leków, są osoby, która potrafią pojechać po nie do innego miasta – a najbliższa apteka jest od nas oddalona o 150 km”.
Jak przekonuje marianin, ludzie są obecnie w położeniu uczniów, którzy trwają w ukryciu po śmierci Jezusa.
Jak zaznaczył o. Bieliczew, bardzo ważne jest obecnie, by wszyscy ludzie dobrze zrozumieli rzeczywistą sytuację na Ukrainie i stosunek Rosji do niej. „Bardzo chciałbym, by ludzie zrozumieli, o co chodzi. To nie jest jakaś tam kolejna wojna. 24 lutego myśleliśmy, że walczymy z Rosjanami. Potem, jak zobaczyliśmy kradzieże i gwałty i morderstwa, myśleliśmy, że walczymy z jakimiś orkami. Zaś po wydarzeniach w Buczy i innych miastach, jesteśmy przekonani, że walczymy z demonami. Dlatego nie można mówić teraz, że jesteśmy narodami braterskimi. Oni są opętani. Droga do uwolnienia jest długa”.
O. Mikołaj podkreślił, że jest bardzo wdzięczny Franciszkowi za akt zawierzenia Rosji i świata Maryi. „Bardzo dużo rzeczy zaczęło się zmieniać. Wystarczy spojrzeć na mapę wojenną od 25 marca i dzisiejszą”. W dalszym ciągu jednak trzeba pracować, by dobrze rozumieć, co dzieje się na Ukrainie. „Takie rzeczy jak w Buczy, dzieją się niestety wszędzie. Mogę opowiedzieć o podobnych historiach spod Charkowa. Nasz naród jest bardzo zły i dotknięty tym, co się dzieje. Musimy walczyć z demonem złości i nienawiści w nas, bo pokusa, by się im poddać, jest szalona” – powiedział marianin.
„To, co demoniczne, domaga się odpowiedzi. System zła w Rosji domaga się odpowiedzi. Gdy mamy do czynienia z systemem zła, który poszedł na wojnę z własnym narodem i ten naród odczłowieczył, zdehumanizował, a potem przyszedł do innego kraju, żeby robić z nim to samo, przywiózł mobilne krematoria i tysiące plastikowych worów na zabite ciała Ukraińców… Tego często nie rozumieją ludzie w Europie, na Zachodzie. My też nie rozumieliśmy na początku. Ale oni już wtedy planowali ludobójstwo naszego narodu. To nie mieści się w głowie, jak bardzo było to demoniczne, planowane działanie. To się nie udało, ale walka nie jest skończona. To nie walka o pieniądze czy jakieś zasoby. Ale o naszą duszę. Nasze dzieci są uprowadzane i przeznaczane na adopcję do rodzin rosyjskich. To cały program wcielany w życie” – przekazał zakonnik.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.