Gwatemala: Karawana z Hondurasu uboga we wszystko
Eryk Gumulak SJ – Watykan
Dziewięć tysięcy ludzi ucieka przed nędzą, brakiem możliwości, przed gruzami swoich domów spowodowanych przez niszczycielskie huragany Eta i Iota. Te kataklizmy doprowadziły Honduras do klęski głodu. Całe rodziny żyją nadzieją na znalezienie nowego Eldorado w Stanach Zjednoczonych, podobnie jak w 2018 roku. Jednak w przeddzień przejęcia władzy przez Bidena władze amerykańskie dały jasno do zrozumienia, że „nie czas teraz na to, by wyruszyć do USA, bo sytuacja na granicy nie może zmienić się tak sobie z dnia na dzień”.
Dla tych, którzy zamierzają wrócić, wiceminister zapewnił włączenie do programu Narodowej Służby Przedsiębiorczości (Senprende) w Hondurasie, „który ma na celu przekształcenie każdego migranta w przedsiębiorcę”. Osiemset osób już wróciło, inne pozostają na autostradzie w kierunku granicy meksykańskiej. O sytuacji opowiada rozgłośni papieskiej salezjanin ks. Giampiero Nardi, 44-letni misjonarz pochodzący z Rzymu, od 2011 roku z Gwatemali: „Wielu ludzi przychodzi do nas i szuka jedzenia, ale nawet nie zatrzymują się, żeby się trochę przespać. Chcą zajść jak najdalej”. Ludzie są niesamowicie głodni, widać, że nie jedli od kilku dni. Kościół w Gwatemali i Meksyku stara się zaradzić tej sytuacji.
Honduras jest krajem głodującym, ludzie stracili wszystko z powodu huraganów, które zrujnowały kraj. To są ludzie, którzy stracili swoje domy, przeżyli traumy, jak mężczyzna, który widział swoją żonę niesioną przez nurt rzeki. Ksiądz Gampiero był również zaskoczony tym, że całe rodziny zdecydowały się na wyjazd. W niejednej przyczepie znajdowały się dzieci, dorośli i dziadkowie. Ks. Giampiero zauważył także kilka nieprzyjemnych epizodów przeciwko migrantom zmuszonym do płacenia haraczu, w celu kontynuowania „podróży nadziei”.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.