Świat ma na rękach krew syryjskich dzieci
Eryk Gumulak SJ – Watykan
Jak mówi afrykańskie przysłowie: „gdzie biją się dwa słonie, tam trawa na sawannie jest zniszczona”. Dzieci w Syrii płacą najwyższą cenę w panującym kryzysie. Odziera się je nie tylko ze szczęśliwego dzieciństwa, ale i z przyszłości. Jaka przyszłość czeka je bez edukacji? System szkolnictwa w objętej konfliktem i sankcjami Syrii jest przeciążony, niedofinansowany, rozproszony i nieprzygotowany do uczenia w bezpiecznych warunkach.
W Syrii ponad 2,4 mln dzieci nie uczęszcza do szkoły, z czego około 40 proc. to dziewczynki. Liczba ta prawdopodobnie wzrośnie w 2021 r. ze względu na wpływ pandemii COVID-19. Jedna na trzy szkoły w Syrii musi zostać zamknięta, ponieważ albo została zniszczona, albo uszkodzona, a często wykorzystana do celów wojskowych. Dzieci, którym udało się uczęszczać do szkoły, spotykają się z ciężkimi warunkami wodno-sanitarnymi, nie mówiąc już o problemach z elektrycznością, systemem wentylacji oraz ogrzewania, a przede wszystkim z brakiem bezpieczeństwa.
Organizacja Narodów Zjednoczonych potwierdza około 700 ataków na szkoły oraz ich pracowników w Syrii od momentu rozpoczęcia rejestrowania aktów rażącego łamania praw dziecka. W ubiegłym roku potwierdzono 52 ataki.
Nawet w obliczu trwającej wojny, edukacja pozostaje światłem przewodnim i przede wszystkim nadzieją na lepszą przyszłość dla milionów dzieci. Jest to prawo, które powinno być chronione i zachowane. ONZ wzywa wszystkie strony biorące udział w walkach do zaprzestania ataków na obiekty szkolne i pracowników szkół w Syrii.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.