Północny Mozambik: ludzie porzucają wszystko, bojąc się o swoje życie
Krzysztof Dudek SJ – Watykan
„Największym ryzykiem jest to, że [ofiary] zostaną zapomniane z powodu innych wojen toczących się w świecie” – mówi biskup Pemby António Juliasse Ferreira Sandramo w rozmowie z „The Catholic Herald”. Jak zaznacza, w ostatnich tygodniach całe wioski i miasteczka były równane z ziemią przez dżihadystów. Ten los spotkał ok. 12 miejscowości. „W tych wioskach wszystkie kaplice chrześcijańskie zostały zniszczone” – mówi hierarcha.
Ludzie w obawie o swe życie uciekają z Cabo Delgado, często niosąc cały swój dobytek w worku na głowie lub też zapakowany na rowerze. „To wszystko, co teraz mają. Z pewnością wkrótce pojawią się głód, pragnienie i choroby” – zaznacza biskup Pemby. Jak dodaje, ci którzy trafiają w ręce islamistów, często giną zastrzeleni lub przez ścięcie.
Misjonarze towarzyszą uciekającej ludności, by pomagać i podnosić na duchu. Ludzie czują się też bezpieczniejsi ze swymi pasterzami.
Nowa fala ataków w Mozambiku nastąpiła po małej stabilizacji, którą zaprowadzono z pomocą wojsk rwandyjskich i sił pokojowych ze Wspólnoty Rozwoju Afryki Południowej. W połowie grudnia rząd mozambijski ogłosił, że kontroluje 90 proc. prowincji Cabo Delgado. Eksperci ostrzegali jednak, że dżihadyści nie zostali rozbici, lecz wykonali taktyczny odwrót. Ostatnie tygodnie potwierdziły te przypuszczenia.
14 lat temu na północy Mozambiku odkryto złoża gazu, powstanie islamistyczne wybuchło 7 lat później. Z powody braku bezpieczeństwa inwestycje w wydobywanie gazu zostały przerwane.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.