Ukraina: ludzie wybrali, że przetrwają tę wojnę, i to już jest zwycięstwo
Svitlana Dukhovych – Watykan
„Nie ma temu końca, ale w pewnym sensie nasze pozostanie tutaj, nasza decyzja, by wytrwać, jak dla mnie pokazuje, że już osiągnęliśmy zwycięstwo. Bo nawet gdyby, nie daj Boże, coś nam się stało, stanęliśmy po stronie dobra, po stronie prawdy, po stronie wolności” – opisuje o. Nowak. Jak wskazuje, świadomość, iż to jeszcze nie koniec i iż nie można się zdekoncentrować, motywuje: „wstajesz i widzisz, że Bóg dał ci kolejny dzień: jak go przeżyjesz?”.
Jak zaznacza jednak zakonnik, przy takich potrzebach, jawnych podczas wojny, warto zapamiętać jeszcze coś: „teraz też rozumiemy, iż musimy odpoczywać, należy również zadbać o higienę psychiczną i duchową. Ponieważ, no cóż, wypalenie przychodzi na przykład do wolontariuszy, do naszych pracowników, w takim stopniu, że nie mają już entuzjazmu, zapału i siły, które mieli dwa lata temu. Dlatego trzeba nam rozsądku oraz odpowiedzialności wobec siebie i naszego zdrowia. Ale w tym sensie, że tak, nie wiemy, jak długo to potrwa, jednak dokonaliśmy też własnego wyboru: pozostaniemy tutaj” – podkreśla duchowny.
O. Nowak podaje tutaj konkretny przykład ze swoich doświadczeń. Wyznaje, że bardzo poruszają go słowa ludzi, którzy świadczą o tym, że przetrwali najgorszy czas dzięki wierze w Boga i obecności z nimi księży.
Opisuje: „w ramach swojego urlopu pojechałem na rekolekcje do Chersonia. I pytałem ludzi, którzy przeżyli okupację: «jak to przetrwaliście?». Tam wody nie było po wioskach, ni światła ani niczego. «Ale mamy, ojcze, wolność – odpowiadali. – Jesteśmy gotowi poświęcić wszystko, aby znów odczuwać wolność». I dalej wskazywali: «przeżyliśmy, bo był Bóg, Kościół i księża z nami nawet podczas okupacji. A kiedy pozbawiono nas już wszystkiego i wiedzieliśmy, że nie będziemy mieli ani wolności, ani pracy, niczego, to jedno nam zostało. Dopiero wtedy zdaliśmy sobie sprawę ze znaczenia obecności Boga w naszym życiu, ponieważ było to – jak mówili – jedyne miejsce, do którego mogliśmy przyjść, gdzie mogliśmy być otwarci i wolni, gdzie mogliśmy powiedzieć, co myślimy, rozmawiać, dzielić się. Z Bożą pomocą przetrwaliśmy okupację»”. Zakonnik zauważa następnie: „niektórzy boją się przyjeżdżać na Ukrainę – do Lwowa czy Kijowa, a ci ludzie mieszkają w Chersoniu, społeczność pozostaje żywa i widać ich w kościele w każdą niedzielę oraz święta. Mimo że tam już ze dwie-trzy rakiety przyleciały z jednej strony świątyni, ale jej nie zrujnowały, dzięki Bogu. Bóg dotychczas ma w opiece”.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.