W Ciepielowie odsłonięto pomnik poświęcony Polakom ratującym Żydów w czasie II wojny światowej
Tomasz Zielenkiewicz
W przemówieniu prezydent Andrzej Duda podkreślał heroizm mieszkańców, którzy – wiedząc o grożącej karze śmierci – nieśli pomoc prześladowanym. Prezydent, nawiązując do zbrodni z grudnia 1942 roku, mówił: "To była niełatwa decyzja. Wziąć do domu człowieka, który puka w nocy do drzwi i prosi: 'Otwórzcie, ratujcie, dajcie chleb, dajcie schronienie'. Wszyscy wiedzieli, co czeka Żydów, gdy złapią ich Niemcy. Wszyscy wiedzieli też, co spotka tych, którzy im pomagają" - mówił. Prezydent podkreślił, że mieszkańcy Ciepielowa i okolic kierowali się "międzyludzką solidarnością, braterstwem, ale też chrześcijańskim obowiązkiem". "Mieli pełne poczucie wspólnoty. Choć dzieliły ich różnice religijne, to byli współobywatelami – Polakami żydowskiego pochodzenia". Andrzej Duda przypomniał wielowiekową obecność Żydów na ziemiach polskich: "Obecność Żydów była czymś normalnym, czymś, co śmiało można powiedzieć, biorąc pod uwagę ponad tysiąc lat naszej historii, zawsze tu było. Współkształtowali tradycję, którą dziś nazywamy polską".
Prezydent podkreślał heroizm Polaków. "Niech każdy, kto przybywa do was z Zachodu, zobaczy ten pomnik i zrozumie, że tu, na naszej ziemi, za pomoc Żydom groziła śmierć całej rodzinie. Tam, na Zachodzie, tak nie było". "Dziękuję wam, spadkobiercom tej ziemi, za ten czyn ludzkiej godności, uwieczniony w kamieniu. Za przypomnienie światu, że nawet w najciemniejszych czasach można pozostać człowiekiem" - wskazał.
6 grudnia 1942 roku niemieccy żandarmi w Starym Ciepielowie otoczyli domostwa należące do rodziny Kowalskich, Obuchiewiczów i Kosiorów. W domu tych ostatnich schwytali dwóch ukrywanych przez Polaków Żydów, których zamordowali. Po południu zaprowadzili Kosiorów do stodoły i rozstrzelali małżeństwo wraz z sześciorgiem dzieci w wieku od 6 do 18 lat, a następnie podpalili budynek. Ze stodoły udało się wydostać jednemu z synów Kosiorów, który później został złapany, rozstrzelany a jego ciało wrzucono do płonącego budynku.
Po dokonaniu mordu niemieccy żandarmi zajęli się rodzinami Kowalskich i Obuchiewiczów. Obie rodziny zgromadzili w domu tych ostatnich i dokonali podobnej masakry. Nie wszystkie ofiary zginęły na miejscu. Jedna z córek Kowalskich wydostała się z płonącego budynku, jednak po przebiegnięciu kilkunastu metrów została zastrzelona. Oprócz czwórki dorosłych żandarmi zabili dziewięcioro dzieci w wieku od 2 do 15 lat. Z rodziny Kowalskich ocalał jedynie syn Jan, który w tym czasie uczył się krawiectwa u jednego ze swoich krewnych.
W tym samym czasie niedaleko Starego Ciepielowa, w Rekówce, rozgrywała się kolejna tragedia. Niemcy wkroczyli do gospodarstwa Kosiorów i Skoczylasów, gdzie pojmali trójkę dorosłych i sześcioro dzieci w wieku od 2 do 12 lat oraz znaleźli ślady po ukrywaniu Żydów. Wszystkich schwytanych rozstrzelali.
6 grudnia 1942 roku Niemcy zamordowali łącznie 30 Polaków, w tym 19 dzieci oraz co najmniej 2 ukrywanych Żydów. Po wojnie żaden ze sprawców tych mordów nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką ustanowiono w 2018 roku w celu upamiętnienia Polaków, którzy podczas II wojny światowej, narażając własne życie, pomagali Żydom prześladowanym przez niemieckich okupantów.
Obchodzone jest corocznie 24 marca – ta data nawiązuje do wydarzeń z 1944 roku, kiedy doszło do zamordowania przez niemieckich żandarmów rodziny Ulmów z Markowej.
(Autor jest pracownikiem Polskiego Radia S.A. w likwidacji)
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.