Teologia ciała: 121. Etyczne wartości naturalnej regulacji poczęć
1 Mówiliśmy poprzednio o „etycznej regulacji poczęć” wedle nauki zawartej w encyklice Humanae vitae i w adhortacji Familiaris consortio.
Określenie „etycznej” regulacji poczęć nazwą „naturalna” (w oparciu o naturalny cykl płodności) tłumaczy się tym, że odnośny sposób postępowania odpowiada tej prawdzie osoby, a zatem jej godności, jaka „z natury” przysługuje człowiekowi: istocie rozumnej i wolnej. Jako istota rozumna i wolna człowiek może i powinien wnikliwie odczytywać ową prawidłowość biologiczną, jaka należy do porządku natury. Może i powinien do niej się stosować celem praktykowania odpowiedzialnego rodzicielstwa, wpisanego wedle planu Stwórcy w naturalny porządek ludzkiej płodności. Pojęta w ten sposób etyczna regulacja poczęć nie jest niczym innym, jak tylko odczytywaniem w prawdzie mowy ciała. Sama „cykliczność” rytmów biologicznych należy do obiektywnej prawdy tej mowy, która winna być przez zainteresowane osoby odczytywana wedle pełnej swojej obiektywnej treści. Chodzi o to, że „ciało mówi” nie tylko całym zewnętrznym wyrazem męskości i kobiecości, ale także ukrytymi strukturami organizmu, reaktywności somatycznej i psychosomatycznej. Wszystko to musi znaleźć właściwe dla siebie miejsce w owym języku, jakim prowadzą swój dialog małżonkowie jako osoby wezwane do zjednoczenia wedle „jedności ciała”.
2 Cały wysiłek zmierzający do coraz bardziej precyzyjnego poznania owych prawidłowości biologicznych, które dochodzą do głosu w związku z ludzkim rodzicielstwem, cały z kolei wysiłek doradców, jak wreszcie samych zainteresowanych małżonków, nie zmierza do „biologizacji” mowy ciała (do „biologicznej etyki”, jak utrzymują niektórzy), ale tylko i wyłącznie do zabezpieczenia bardziej integralnej prawdy tej mowy ciała, jaką w sposób dojrzały mają rozmawiać ze sobą małżonkowie wobec wymogów odpowiedzialnego rodzicielstwa.
Encyklika Humanae vitae wielokrotnie podkreśla, że „odpowiedzialne rodzicielstwo” jest związane z pewnym stałym wysiłkiem i trudem, że urzeczywistnia się za cenę określonej ascezy. Wszystkie te i podobne wyrażenia wskazują wyraźnie, że w wypadku odpowiedzialnego rodzicielstwa, czyli etycznie poprawnej regulacji poczęć, chodzi o to, co jest prawdziwym dobrem osoby ludzkiej, co odpowiada prawdziwej godności osoby.
3 Wykorzystywanie „cyklu bezpłodności” w ramach współżycia małżeńskiego może stać się źródłem nadużyć, jeżeli małżonkowie starają się na tej drodze wykluczyć bez słusznych przyczyn swoje rodzicielstwo lub zredukować je poniżej słusznego wymiaru dzietności swojej rodziny. Ten zaś słuszny wymiar należy ustalać, kierując się nie tylko względem na dobro własnej rodziny, w tym również na stan zdrowia i sił samych małżonków, ale także względem na dobro społeczeństwa, do którego przynależą, na dobro Kościoła, a nawet poniekąd całej ludzkości.
Encyklika Humanae vitae ukazuje odpowiedzialne rodzicielstwo jako rozwiązanie o wielkiej nośności etycznej. Żadną miarą nie jest ono jednostronnie skierowane tylko do ograniczania, a tym bardziej do całkowitego wykluczenia potomstwa; oznacza również gotowość przyjęcia liczniejszego potomstwa. Przede wszystkim zaś odpowiedzialne rodzicielstwo wiąże się, wedle słów encykliki, „z głęboką ideą należącą do obiektywnego porządku moralnego, ustanowionego przez Boga, którego to porządku prawdziwym tłumaczem jest prawe sumienie”.
4 Idea (a raczej ideał) odpowiedzialnego rodzicielstwa, a także jego praktyka, wiąże się z dojrzałością moralną osoby — i tu bardzo często zachodzi pewna rozbieżność pomiędzy tym, czemu pierwszeństwo wyraźnie przyznaje encyklika, a tym, co znajduje to pierwszeństwo w obiegowym ludzkim myśleniu.
W encyklice na pierwszy plan wysuwa się etyczny wymiar zagadnienia — a więc problem właściwie pojętej cnoty wstrzemięźliwości. W obrębie tego wymiaru mieści się również odpowiednia „metoda” postępowania. W myśleniu obiegowym wielokrotnie dzieje się tak, że „metoda”, oderwana od właściwego sobie wymiaru etycznego, zostaje potraktowana w sposób czysto funkcjonalny, a nawet wręcz utylitarny. Odrywając „metodę naturalną” od wymiaru etycznego, przestaje się dostrzegać różnicę w stosunku do innych „metod” (sztucznych), a nawet wypowiada się takie zdania, jakby chodziło tutaj tylko o jedną z form antykoncepcji.
5 Z punktu widzenia prawdziwej nauki zawartej w encyklice Humanae vitae ważne jest przeto prawidłowe przedstawienie sobie metody, o której wspomina ten dokument; nade wszystko jednak ważne jest pogłębienie tego wymiaru etycznego, w obrębie którego metoda jako „naturalna” nabiera również znaczenia metody „etycznej”, „etycznie poprawnej”. I dlatego też główną uwagę w ramach niniejszej analizy wypadnie nam zwrócić na to, co encyklika mówi na temat panowania nad sobą oraz wstrzemięźliwości. Bez wnikliwej interpretacji tego tematu nie docieramy do rdzenia prawdy etycznej, a także prawdy antropologicznej zagadnienia. Już wcześniej stwierdziliśmy, że korzenie tego zagadnienia tkwią w teologii ciała: ona też jako pedagogia ciała, staje się najgłębiej i najpełniej rozumianą „metodą” etycznej regulacji poczęć.
6 Charakteryzując w dalszym ciągu ściśle etyczne wartości „naturalnej” (etycznej, czyli moralnie słusznej) regulacji poczęć, autor Humanae vitae wypowiada się następująco: „Opanowanie to przynosi życiu rodzinnemu obfite owoce w postaci harmonii i pokoju oraz pomaga w przezwyciężaniu innych jeszcze trudności: sprzyja trosce o współmałżonka i budzi dla niego szacunek, pomaga także małżonkom wyzbyć się egoizmu sprzeciwiającego się prawdziwej miłości oraz wzmacnia w nich poczucie odpowiedzialności. A wreszcie dzięki opanowaniu siebie rodzice uzyskują głębszy i skuteczniejszy wpływ wychowawczy na potomstwo; wtedy młodzież i dzieci dorastając, właściwie oceniają swoje prawdziwe ludzkie wartości i spokojnie oraz prawidłowo rozwijają swoje duchowe i fizyczne siły”.
7 Zdania te dopełniają obrazu tego, co encyklika rozumie przez „etyczną” regulację poczęć. Jest to, jak widać, nie tylko jakiś „sposób zachowań” w wyodrębnionej dziedzinie, ale postawa osadzona w integralnej dojrzałości moralnej osób — i zarazem dojrzałość tę integrująca.
(5.9.1984)
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.