Proboszcz ze Lwowa: wciąż potrzeba żywności i lekarstw
Beata Zajączkowska – Watykan
Gdy rozmawiamy ks. Zborowski pomaga właśnie w rozładunku kolejnego TIR-a. W jego parafii działa punkt przeładunkowy i koordynacyjny dla docierających do Lwowa transportów z pomocą humanitarną. „Potrzeby są ogromne szczególnie teraz gdy wyruszają konwoje na tereny odbite z rąk Rosjan” – mówi ks. Zborowski.
Pochodzący z diecezji tarnowskiej kapłan wskazuje, że ludzie chętnie włączają się w niesienie pomocy. Codziennie parafianie i wolontariusze pomagają z rozładunku pomocy i przygotowaniu jej do dalszej drogi. „Każdy chce się angażować na ile potrafi, każdy chce coś zrobić. Także my, na miarę naszych możliwości, chcemy pomagać i mieć udział w tej wojnie. Nie z bronią, ale z żywnością w rękach. Żeby dotrzeć tam wszędzie, gdzie potrzebna jest pomoc, by ten kto nie jadł, mógł wreszcie dostać żywność, czy po wielu dniach tułaczki ubrać wreszcie czyste rzeczy” – mówi ks. Zborowski, który we Lwowie pracuje od dwunastu lat. Wskazuje, że ludzie ze wschodu Ukrainy docierają do Lwowa praktycznie bez niczego. Wspomina małżeństwo ponad 80-atków, którzy schronili się u niego na parafii. Poruszali się o kulach, od sześciu dni byli w drodze, mieli ze sobą jedynie maleńkie plecaczki. Pomoc, którą otrzymali była dla nich bezcenna. „Udało nam się pomóc im wyjechać do Polski, a potem do rodziny w Stuttgarcie. Potem przysłali nam zdjęcie, jak cała rodzina się spotkała. Jest to wzruszające” – mówi kapłan.
Ks. Zborowski wskazuje, że potrzeby są cały czas ogromne, a żywność i leki które trafiają do Lwowa od razu jadą w głąb Ukrainy.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.