Niech nasze „my” rozszerza się na migrantów i uchodźców
Krzysztof Ołdakowski SJ – Watykan
Sarah Teather, szefowa Jezuickiej Służby Uchodźcom w Wielkiej Brytanii uważa, że migranci w krajach, do których przybywają są często spychani na margines. Polityka publiczna sprawia, że stają się bezdomni i zmarginalizowani, a przez to również z czasem stanowią obciążenie i zagrożenie.
S. Alessandra Smerilii, podsekretarz w Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka wśród przyczyn obecnego zjawiska migracji rozejście się pomiędzy tymi, którzy dysponują kapitałem potrzebnym do realizacji różnych projektów, a tymi, którzy chcieliby je realizować, ale nie dysponują odpowiednimi środkami. Mamy do czynienia wtedy najczęściej z czystym zjawiskiem spekulacji. Te działania obejmują między innymi produkcję żywności, co sprawia, że całe kraje zostają pozbawione dostępu do jedzenia z powodu wzrastających cen. Wolny rynek bardzo często kieruje się zasadą: „to co, jest dobre dla mnie” a nie „jaki może być mój wkład, aby było to lepsze dla nas wszystkich i dla naszego wspólnego domu”. Bez tej zmiany podejścia nie uzdrowi się chorej ekonomii i zjawisko migracji będzie narastać.
Zdaniem biskupa pomocniczego archidiecezji Westminster w Wielkiej Brytanii Paula McAleenana, aby podążać „ku coraz szerszemu my”, naszą przewodnią zasadą powinien być tytuł czwartego rozdziału encykliki Fratelli Tutti: „Serce otwarte na świat”. To serce wie, że migranci i uchodźcy nie przybywają po to, by uzurpować sobie prawo do naszego stylu życia, lecz cieszyć się z tego, jak mogą wzbogacić nasze społeczeństwo.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.