Teologia ciała: 109. Obraz miłości oblubieńczej w Pieśni nad pieśniami
1 W okresie Świętego Roku Odkupienia zawiesiłem medytacje na temat miłości ludzkiej w planie Bożym. Teraz chciałbym zakończyć ten temat rozważaniami dotyczącymi przede wszystkim nauczania zawartego w Humanae vitae zaczynając od kilku refleksji związanych z Pieśnią nad pieśniami i Księgą Tobiasza. Wydaje mi się bowiem, że to, o czym zamierzam mówić w ciągu najbliższych tygodni, jest w pewnym sensie uwieńczeniem tego, co do tej pory przedstawiłem. Temat miłości oblubieńczej, jaka jednoczy mężczyznę i kobietę, łączy do pewnego stopnia ten fragment Biblii z całą tradycją „wielkiej analogii”, która poprzez pisma Proroków przeniknęła do Nowego Testamentu, w szczególności w Liście do Efezjan (Ef 5,21-33), którego komentowanie przerwałem na początku Roku Świętego.
Od razu jednak wypada powiedzieć, że temat ten w Pieśni nad pieśniami nie jest traktowany w obrębie owej analogii, jaką stanowi miłość Boga – Jahwe do Izraela (czy też w Liście do Efezjan: miłość Chrystusa do Kościoła). Temat miłości oblubieńczej znajduje się w tym szczególnym poemacie biblijnym poza tą wielką analogią. Miłość oblubieńca i oblubienicy jest w Pieśni nad pieśniami sama dla siebie tematem, i na tym polega wyjątkowość i oryginalność tej księgi.
Stała się ona też przedmiotem rozlicznych prac egzegetycznych, komentarzy i hipotez. Ze względu na jej treść, pozornie „świecką”, różnie się też do niej ustosunkowywano: z jednej strony bywała obejmowana zakazem czytania, z drugiej — czerpali z niej najwięksi pisarze mistyczni, a wersety z Pieśni nad pieśniami znalazły miejsce w liturgii Kościoła.
Chociaż bowiem analiza tekstu tej księgi każe nam jej treściową zawartość umieszczać poza obrębem wielkiej analogii prorockiej — to równocześnie jednak nie sposób oderwać tę treść od samej rzeczywistości najpierwotniejszego sakramentu. Nie sposób ją odczytywać inaczej jak tylko na przedłużeniu tego, co zostało zapisane w pierwszych rozdziałach Genesis jako świadectwo „początku” — tego początku”, do którego w decydującej rozmowie z faryzeuszami (por. Mt 19,4) odwołał się Chrystus. Pieśń nad pieśniami leży z pewnością na drodze tego właśnie sakramentu, w którym poprzez „mowę ciała” ustanowiony został widzialny znak uczestnictwa mężczyzny i kobiety w przymierzu łaski i miłości ofiarowanym człowiekowi przez Boga. Pieśń nad pieśniami świadczy o tym, jakie jest bogactwo tej „mowy”, której pierwszy zapis znajdujemy już w Księdze Rodzaju 2,23-25.
2 Już pierwsze wersety Pieśni od razu wprowadzają w nastrój całego „poematu”, w którym oblubieniec i oblubienica poruszają się niejako w kręgu zakreślonym przez wewnętrzne promieniowanie miłości. Słowa oblubieńców, a także ich ruchy, gesty, oraz całe zachowanie — wszystko to odpowiada wewnętrznemu poruszeniu serc. Tylko przez pryzmat owego poruszenia można rozumieć „mowę ciała”, w której dokonuje się owo odkrycie, jakiemu dał wyraz pierwszy człowiek — mężczyzna — wobec tej, która została stworzona jako „pomoc jemu podobna” (por. Rdz 2,20.23), została zaś stworzona, jak głosi zapis biblijny, z jego „żebra” („żebro” zdaje się także wskazywać na serce).
Odkrycie to — uprzednio już przeanalizowane na gruncie Księgi Rodzaju 2 — w Pieśni nad pieśniami przyobleka się w całe bogactwo mowy ludzkiej miłości. To, co w rozdziale 2 Księgi Rodzaju (23-25) wypowiedziane zostało przy pomocy kilku zaledwie słów — słów prostych i podstawowych — rozwija się tutaj jako rozległy dialog, a raczej: dwugłos, w którym słowa oblubieńca i oblubienicy wzajemnie się przeplatają i wzajemnie dopełniają. Pierwsze słowa mężczyzny z Księgi Rodzaju 2,23 na widok stworzonej przez Boga kobiety wyrażają zadziwienie i podziw — rzec można: fascynację. Podobna fascynacja — zadziwienie i podziw — płynie w rozbudowanej postaci poprzez wersety Pieśni nad pieśniami. Płynie spokojną jednolitą falą właściwie od początku do końca poematu.
3 Nawet powierzchowna analiza tekstu Pieśni nad pieśniami przemawia za tym, żeby w tej wzajemnej fascynacji słyszeć „mowę ciała”. Zarówno bowiem punktem wyjścia, jak też punktem dojścia owej fascynacji — wzajemnego zadziwienia i podziwu — jest kobiecość oblubienicy i męskość oblubieńca w bezpośrednim doświadczeniu jej widzialności. Wypowiadane przez oboje słowa miłości koncentrują się więc na „ciele” nie tyle dlatego, że stanowi ono samo dla siebie źródło wzajemnej fascynacji — ale także i przede wszystkim dlatego, że na nim zatrzymuje się wprost i bezpośrednio owo przejęcie się drugim człowiekiem, drugim — kobiecym lub męskim — „ja”, które w wewnętrznym poruszeniu serca inicjuje miłość. Miłość też wyzwala szczególne przeżycie piękna, które koncentruje się na tym, co widzialne, chociaż ogarnia równocześnie całą osobę. Przeżycie piękna kształtuje upodobanie.
„O najpiękniejsza z niewiast” (Pnp 1,8) mówi oblubieniec, a echem są słowa oblubienicy: „Śniada jestem, lecz piękna, córki jerozolimskie” (1,5). Słowa męskiego zachwytu powtarzają się wciąż, powracają w każdej z pięciu pieśni poematu. Odpowiadają im podobne wypowiedzi oblubienicy.
4 Są to metafory, które mogą nas dzisiaj zaskakiwać. Wiele z nich zaczerpnięto z życia pasterzy, inne zdają się wskazywać na królewski stan oblubieńca. Trzeba analizę tego poetyckiego języka pozostawić specjalistom. Sam fakt posługiwania się metaforą świadczy o tym, jak bardzo w danym wypadku „mowa ciała” szuka dla siebie oparcia i potwierdzenia w całej widzialności świata. Jest to niewątpliwie „mowa” odczytywana równocześnie sercem i oczami oblubieńca, w akcie szczególnej koncentracji na całym kobiecym „ja” oblubienicy. To „ja” mówi do niego każdym widzialnym rysem kobiecości, wywołując ów stan duszy, który można by określić jako fascynację, jako „oczarowanie”. To drugie kobiece „ja” mówi bez słów — natomiast wypowiadana bez słów „mowa ciała” znajduje swój bogaty odzew w słowach oblubieńca, w jego mowie pełnej poetyckiego uniesienia i metafor, które świadczą o przeżyciu piękna, o miłości upodobania. Jeżeli metafory Pieśni szukają dla tego piękna analogii w różnych przedmiotach widzialnego świata (tego świata, który jest „światem własnym” oblubieńca) — to równocześnie zdają się wskazywać na niewystarczalność każdego z nich z osobna. „Cała piękna jesteś, przyjaciółko moja, i nie ma w tobie skazy” (Pnp 4,7) — tym zwrotem kończy oblubieniec, odchodząc od wszystkich metafor ku owej jednej, poprzez którą „mowa ciała” zdaje się wypowiadać integrum kobiecości i integrum osoby.
Będziemy kontynuować analizę Pieśni nad pieśniami podczas następnej audiencji generalnej.
(23.5.1984)
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się na newsletter klikając tutaj.